Nie ma takiej góry, której nie można przenieść
Moja mama mówi, że zawsze byłam wrażliwa, ale też twarda, że jest ze mnie płaczka i łatwo się wzruszam, ale mam grubą skórę – mówi Michałowi Kołodziejczykowi Magdalena Piekarska, szpadzistka, drużynowa złota medalistka mistrzostw Europy, która rok temu wygrała walkę z nowotworem układu chłonnego.
Plus Minus: Niedawny złoty medal w drużynie znaczy dla pani trochę więcej niż inne?
Jest czymś więcej i na pewno będzie dla mnie najcenniejszy. Pierwszy po powrocie, pierwszy po chorobie – jest dowodem na to, że po takich problemach ze zdrowiem, jakie miałam, można odnosić sukcesy. Ten medal na zawsze będzie miał specjalne miejsce w moim sercu i w moim domu.
Niesamowita była pani wiara w to, że będzie dobrze.
Wiedziałam, że do sportu wrócę, ale nie wiedziałam, jaki będzie tego efekt. Oczywiście marzyłam o tym, by jak najszybciej stanąć na planszy i żeby jak najszybciej pojawiły się dobre wyniki, ale chyba nie spodziewałam się, że będą aż tak dobre w tak krótkim czasie. Nie mogłam przecież być nawet pewna, że trener Bartłomiej Język da mi szansę na starty w drużynie. Teraz jest tylko radość, bo stanęłyśmy na najwyższym stopniu podium, ale jeszcze ciężko mi się o tym mówi, jeszcze się wzruszam. Nie potrafię ubrać w słowa emocji, które towarzyszyły mi w Duesseldorfie, kiedy mogłam walczyć i pomóc w wywalczeniu złota. Tym bardziej że to dopiero drugi taki medal dla Polski i smakuje bardzo dobrze.
Wie pani, skąd brała siłę do walki o powrót do zdrowia, do sportu?
Jestem i zawsze byłam silna. Mam charakter. Moja mama mówi, że zawsze byłam wrażliwa, ale też twarda, że jest ze mnie płaczka i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta