Kompania braci
Miałem taki moment. Usiadłem, założyłem ręce na głowę i pomyślałem: „Kurczę, czego my dokonaliśmy". Ile meczów musieliśmy przegrać, ile mistrzostw musiało nam się nie udać, żeby w końcu wypalić w tym najważniejszym momencie – mówi Michałowi Kołodziejczykowi kapitan koszykarskiej reprezentacji Polski Adam Waczyński.
Plus Minus: Dotarło już do pana, co wydarzyło się na mistrzostwach świata w Chinach?
Trochę tak, ale nie do końca. Z czasem będzie przychodziła pełna świadomość. Jesteśmy z siebie bardzo dumni i zadowoleni. Zaprezentowaliśmy się naprawdę dobrze, bo mimo, że zakończyliśmy turniej czterema porażkami, to jednak znaleźliśmy się w ósemce najlepszych zespołów świata. Mam wrażenie, że w każdym meczu daliśmy z siebie 100 procent i cieszę się, że nasze występy miały taki odzew w Polsce. Chyba pierwszy raz kibice witali nas na lotnisku po powrocie z wielkiej imprezy i mam nadzieję, że nie stało się to po raz ostatni. Mogę tylko obiecać, że w kolejnych meczach nie zabraknie nam zaangażowania.
Mówił pan, że jest pan uparty. To właśnie ten upór doprowadził w końcu do sukcesu?
Przekonanie, że możemy coś osiągnąć, rosło w nas z każdym meczem. Spotkania przygotowawcze nie dawały kibicom zbyt wielu podstaw do optymizmu, jednak pamiętaliśmy o naszych przykrych doświadczeniach, kiedy przez turniejem graliśmy super, a jak przychodziło co do czego, to brakowało nam jakości i formy. Teraz trzeba się cieszyć, że wszystko się odwróciło.
Wierzyliście w siebie?
Od samego początku. Mieliśmy wiele rozmów z trenerem Mikiem Taylorem – i indywidualnych, i w drużynie. Byliśmy przygotowani na to, żeby odnieść sukces. Uznaliśmy,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta