Najlepiej nic nie robić
Gdy dzisiaj Aleksander Kwaśniewski mówi, że będzie głosował na Adriana Zandberga czy jeździł lewicobusem, to sprowadza na lewicę klątwę przegranych inicjatyw - mówi Jacek Zdrojewski, wiceminister infrastruktury w rządzie Leszka Millera, lider Polskiej Lewicy.
Plus Minus: Dlaczego od lat tkwi pan w niszowej partyjce, którą porzucił nawet jej założyciel Leszek Miller, gdy tylko nadarzyła się okazja powrotu do SLD?
Projekt Polskiej Lewicy nie był robiony na odczepnego. Leszek Miller odszedł z SLD w atmosferze niezgody na pewne działania, m.in. na wypychanie z list wyborczych byłych premierów, nowe pomysły koalicyjne i tzw. odmłodzenie kierownictwa partii. Przypuszczam, że uważał, iż jego rozstanie z SLD będzie bardziej trwałe, a nowa partia ma przed sobą perspektywy. W każdym razie ja tak uważałem i z rozżaleniem odebrałem powrót Leszka do Sojuszu, bo pozostałem krytykiem tej formacji. Poza tym uważam, że byłoby nieelegancko porzucić ludzi, których namówiliśmy do przystąpienia do naszej partii.
Ale to jednak stagnacja, a w SLD pana kariera rozwijała się w błyskawicznym tempie, choć nie trwała zbyt długo.
Najpierw zapisałem się do Socjaldemokracji RP, w 1998 roku, a więc już pod koniec jej istnienia. Warszawscy działacze SdRP poprosili mnie o pomoc w kampanii samorządowej i wciągnęli na listę kandydatów na radnych. Po raz pierwszy wtedy zostałem radnym, a w wyniku układanek związanych z wyborem prezydenta miasta zostałem wiceprezydentem Warszawy, przy prezydencie Pawle Piskorskim.
Wysokie stanowisko jak na świeżo upieczonego działacza partyjnego. Jak to się stało, że otrzymał pan tę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta