Brytyjski sprawdzian
Brexit stał się bardzo ważnym testem demokracji. Trzyletnie spory w Westminsterze mogą świadczyć o dysfunkcjach tego ustroju – pisze europeista.
Ostatnie tygodnie przyniosły fundamentalny spór o model demokracji na Wyspach. To wybór między demokracją bezpośrednią a przedstawicielską. Czy podstawowym odniesieniem dla działania rządu i parlamentu powinien być werdykt referendum? Czy też suwerenem jest parlament, a więc elity wyłonione w wyborach, które mają swobodę interpretowania głosu wyborców?
Partia ponad wszystko
Boris Johnson opowiedział się za modelem demokracji, w której najwyższym źródłem decyzji jest społeczeństwo, nawet jeśli w sensie prawnym referendum nie jest dla polityków wiążące. Dlatego stara się „dostarczyć brexit", zgodnie z wolą narodu wyrażoną w 2016 r. Uważa, że jeśli parlament utrudnia zrealizowanie „woli ludu", to można nawet na jakiś czas zawiesić jego funkcjonowanie. Uważa też, że jeśli elity parlamentarne nie są w stanie wyłonić klarownej większości, to niezbędne są wybory.
Opozycja broni suwerenności parlamentu. Krytykuje zawieszenie jego funkcjonowania na pięć tygodni, a jednocześnie w sytuacji pata politycznego w Westminsterze nie chce odwołać się do narodu, czyli zgodzić się na przedterminowe wybory.
Spór wokół brexitu pokazuje też różnicę między demokracją liberalną a większościową. W modelu liberalnym istnieje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta