Do kosmosu mam daleko
W sporcie kobieta nie jest już kobietą. Na bieżni nie stajemy jako dziewczynki, kobietki czy słaba płeć. Nie myślimy o emocjach, tylko o zadaniu. Działamy identycznie jak faceci – mówi Michałowi Kołodziejczykowi Iga Baumgart-Witan, mistrzyni Europy i wicemistrzyni świata w sztafecie 4x400 metrów.
Plus Minus: Wojciech Szczęsny czy Łukasz Fabiański?
Andrzej Witan.
No, ale pani mąż nie gra w reprezentacji Polski, tylko w Chojniczance, a trener Jerzy Brzęczek wybiera ze wspomnianej dwójki.
Obaj są świetni. W Polsce mamy bardzo dobrych bramkarzy, a mój mąż jest najlepszy i on musiałby mi teraz podpowiedzieć, bo sama nie potrafiłabym wskazać czy Fabiański, czy Szczęsny powinien grać w pierwszym składzie kadry. Rzadko oglądam naszą piłkarską reprezentację, chociaż wiem, że ostatnio wywalczyła awans na mistrzostwa Europy. W ogóle rzadko oglądam sport w telewizji. Jestem teraz w Chojnicach, odpoczywam.
Gasną już emocje po wicemistrzostwie świata wywalczonym w Dausze?
Jest dość spokojnie, nie uważam, żeby wydarzyło się coś wielkiego. Pewnie teraz są trochę rozbudzone nadzieje, mamy dobre samopoczucie, ale ja przecież tylko pobiegłam, zrobiłam swoje i wróciłam do normalnego życia.
Większą radość sprawił pani awans do finału biegu indywidualnego czy srebrny medal w sztafecie?
Chyba finał indywidualny, bo w sztafecie już się przyzwyczaiłyśmy, że potrafimy wygrywać z najlepszymi, a miejsce w najlepszej ósemce świata to zawsze prestiżowa sprawa. Naprawdę nie spodziewałam się, że wejdę do finału, to było dla mnie niesamowite przeżycie.
Bieg w sztafecie to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta