Kino z klasą
W Hollywood znów modne stało się opowiadanie o wojnie klasowej. Czy opowieś'ci o kryzysie i płonących gniewem ulicach staną się następnymi zdobywcami Oscarów?
Choć stworzone przez wschodnioeuropejskich (w tym polskich) Żydów Hollywood jest kwintesencją amerykańskiego kapitalizmu, to wątki dotykające wojny klasowej pojawiały się tam od samego początku. Hollywood jest zresztą miejscem, w którym klasowość jest czymś naturalnym. Symboliczne dla Ameryki dinery, niedrogie restauracje, w Hollywood są pełne aktorów. Oczywiście nie tych, którzy po wejściu do najwyższej kasty mieszkającej na wzgórzach Santa Monica w Los Angeles jadają w najdroższych lokalach. W dinerach pracują rzesze aktorek i aktorów, którzy przyjechali sięgnąć po amerykański sen.
Gdy jeździłem po Hollywood Uberem, co drugi kierowca opowiadał o tym, jak już niebawem zobaczę go na Złotych Globach, a jego utwory zaraz podbiją Spotify. Ta wiara wciąż jest silna, nawet jeżeli takie ostre satyry jak „Mapy gwiazd" Davida Cronenberga, „Hollywood atakuje!" Davida Mameta, wybitny „Mulholland Drive" Davida Lyncha czy średnio udany, ale chlastający niemiłosiernie „fabrykę snów" netflixowy serial „Hollywood" Ryana Murphy'ego rozbijają mitologię tego miejsca. Podobnie wygląda wiara w mit „od pucybuta do milionera", który amerykańskie kino również odpowiednio dawkuje. Nie przez przypadek tak popularne są muzyczne czy sportowe biografie zbudowane według tego samego mitologicznego wzorca: skok z nizin społecznych, wysoki lot ku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta