Pisarze to nie do końca przyjemne towarzystwo
Wybitny aktor Jan Nowicki mówi Jackowi Cieślakowi o pandemii, poświęconej jej nowej książce, doświadczeniach z pisarzami, a także o wieloletniej znajomości z Jerzym Pilchem i ostatnich miesiącach, gdy mieszkali i spotkali się w Kielcach.
Plus Minus: W pana wydanej ostatnio książce „Moje psie myśli" sporo jest wątków funeralnych. To granit nero assoluto idealny na nagrobek, to kujawski przyjaciel pytający, czy ma pan już „pieczarę", czyli grób. Pisze pan o śmierci ojca. Z kolei w marcu zmarł Ludwik Stomma, autor „Przedsłowia" do pana książki, a niedawno żegnał pan Jerzego Pilcha, który, tak jak pan, zamieszkał w Kielcach. Czy te wątki układają się w konkretne przemyślenia?
Wcześniej odszedł mi Romek Nowotarski, wspaniały śląski artysta malarz, potem Jurek Gruza, a niespełna miesiąc temu wielki przyjaciel z Ciechocinka – Jurek Kokorzycki. Na jego pogrzebie akurat nie mogłem być z powodu pandemii. Odfruwają chłopcy. A ja wciąż tutaj – na płocie. Mogę więc śmiało powiedzieć, że zjawisko śmierci porusza mnie i towarzyszy od samego początku. Nawet jeśli brzmi to pompatycznie, taka jest prawda, a prawda często brzmi pompatycznie. Pamiętam trupy z okresu wojny, bo urodziłem się w 1939 r. Miałem pięć lat, gdy widziałem wielu zabitych Niemców. Gdy nie było ich gdzie chować, umieszczano żołnierzyków w wielkiej szopie, gdzie leżeli zamarznięci na sopel. Były wtedy potężne mrozy... Nie wiem, czy to można napisać, ale na jednym z takich Niemców... zjechaliśmy kiedyś jak na sankach. To są fakty! Trzeba było tylko uważać, by nie jechał nogami do dołu, bo hamowały jazdę. Dziecko przyjmuje śmierć z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta