Zdany egzamin
Wojna 1920 r. dowiodła, że niepodległość nie tylko przyjmujemy, jak podarek z Paryża, ale także potrafimy o nią walczyć na śmierć i życie. Ale było to możliwe dzięki zaangażowaniu polskiego chłopa i robotnika - mówi prof. Janusz Mierzwa, historyk.
Plus Minus: Bolszewicy nacierają, a premier Wincenty Witos spokojnie w małopolskich Wierzchosławicach dogląda plonów – aż tak ufał w siłę Polski?
Witos z Warszawy wyjechał jeszcze przed nominacją, być może był to element jakiejś gry politycznej, bo faktycznie potem rozegrała się taka oto scena: Witos pracuje w polu, a tu podjeżdża samochód z oficerem, oficer salutuje i prosi do Warszawy, do Naczelnika Państwa. Przywódca chłopów zapewne więc wyjechał na wieś w przeświadczeniu, że sprawy toczą się we właściwym kierunku i jego ludzie ich pilnują.
Postawę Witosa można zrozumieć. Wojna wojną, polityka polityką, a ludzie jeść coś muszą. Poza tym Witos w Wierzchosławicach nie zajmował się tylko swoim polem, ale też organizował wiece, agitował, wzywając do obrony kraju.
Zachowanie Witosa odzwierciedlało postawę elit państwa? Z masami chyba było gorzej – jeszcze w czerwcu zdarzały się strajki.
Te nastroje, zarówno elit, jak i społeczeństwa, zmieniały się z tygodnia na tydzień, bo sytuacja była bardzo dynamiczna. Proszę pamiętać, że 7 maja wchodzimy do Kijowa...
...z którego szybko się wycofujemy.
Po miesiącu. Prawdą jest, że trochę brakowało tego entuzjazmu z listopada 1918 r.: były strajki, chłopi nie garnęli się do poboru, szerzyła się dezercja. Te nastroje znów się zmienią, kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta