Wielomiliardowa fantazja na czterech kółkach
Uruchomienie znaczącej produkcji osobowych aut elektrycznych w Polsce nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Warto natomiast wspierać budowę e-autobusów.
Wraz z końcem sezonu ogórkowego powrócił temat budowy miliona elektrycznych samochodów, zapowiedziany z pompą przez premiera już w 2016 r. Finansowana przez państwowe koncerny energetyczne spółka Electromobility Poland (EMP) pokazała tzw. demonstracyjne prototypy Izera.
Poprzedni prototyp e-auta miał się nazywać Arrinera Hussarya GT i został wyprodukowany przez zapomnianą dziś spółkę Arrinera. Trzecim pochwaliła się FSO w Kutnie (model Syrena VOS106EV).
Na wszystkie prototypy – na design, badania i analizy, zakupy podzespołów i montaż, wraz z kosztami osobowymi – wydano ze środków publicznych łącznie 22 mln zł. Środki pozyskane od inwestorów przez Arrinerę (9 mln zł) zostały im zwrócone – jak się domyślam z powodu nierealności projektu.
Polska nie jest wiodącym wytwórcą aut. W 2016 r. wyprodukowano ich łącznie 550 tys. Więcej wytwarza się w Czechach, na Węgrzech i Słowacji. U nas rozwinęła się produkcja podzespołów. Istotna część aut, części zamiennych i komponentów jest eksportowana.
Producentami samochodów elektrycznych są międzynarodowe koncerny samochodowe jak Nissan/Renault (model ZOE, Twizzy), Toyota (specjalizuje się w hybrydach) i BMW oraz VW/Audi/Porsche (samochody w 100 proc. elektryczne). W USA znaczącym producentem jest startup Tesla Elona Muska, ale sił próbują też GM...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta