Pół wieku wyrzutów sumienia
Nie tylko w Polsce kwestia aborcji dzieli społeczeństwo. W Ameryce 47 lat po legalizacji przerywania ciąży żaden inny temat nie wywołuje w kampanii wyborczej tak zaciekłych sporów. I to on zapewne zdecyduje, kto 3 listopada zostanie prezydentem kraju: stawiający na wolność kobiet Joe Biden czy broniący prawa do życia Donald Trump.
Donald Trump był pierwszym prezydentem, który pojawił się na Marszu dla Życia, dorocznym zgromadzeniu pod Kapitolem przeciwników legalizacji przerywania ciąży. Było to 24 stycznia tego roku.
– Jestem tu z bardzo prostego powodu: aby bronić prawa każdego urodzonego i nieurodzonego dziecka do wypełnienia danego mu przez Boga potencjału – oświadczył. Nie każdy z setek tysięcy zgromadzonych w Waszyngtonie wierzy w te słowa. A właściwie, większość nie wierzy. Ale nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie ten przywódca daje Ameryce pierwszą od dwóch pokoleń szansę na cofnięcie prawa do przerywania ciąży. A to liczy się dla nich najbardziej. – Nie jestem zwolenniczką Trumpa. Ale doceniam, że przyszedł, że jest między nami – mówi reporterowi BBC młoda kobieta, Julia.
To jest więc układ transakcyjny. W 2016 r. chrześcijanie ewangelikalni, czyli jedna czwarta Amerykanów związanych z kościołami protestanckimi nowej generacji, jak baptyści czy menonici, które dosłownie interpretują zapisy Biblii, odegrali kluczową rolę w wyniesieniu Donalda Trumpa do Białego Domu.
Niczyjej uwadze nie uszło wtedy niezbyt moralne życie miliardera, jego przekręty finansowe, romanse czy nawet oskarżenia o gwałty, nagrania, w których mówił, że kobiety „trzeba łapać za c...". Ale Trump, jak w przypadku wielu innych zmian społecznych, wyczuł...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta