Narkotyczne rzymskie cmentarze
Włosi spośród nieżyjących najbardziej cenią Tego, który umarł, ale po trzech dniach zmartwychwstał. Na jego cześć budowali i nadal budują kościoły. Szanują też świętych, zwłaszcza patronów swoich miasteczek. Oni żyją wiecznie. Inni zmarli nie mają większego znaczenia, nawet jeżeli pochodzą z rodziny.
Rzymskie czy neapolitańskie cmentarze z reguły są usunięte w cień, odseparowane, wyłączone, rzadko odwiedzane. Obok grobów nie ma ławek jak na polskich, zwłaszcza prowincjonalnych, nekropoliach.
Zmarłemu należy się ładny pogrzeb, w trakcie którego wygłaszane są efektowne wspomnienia, potem trumna wędruję na stosowną betonową półkę w kolumbarium, którą robotnicy na oczach żałobników przykryją przygotowaną wcześniej płytą z nazwiskiem, trochę zaprawy, kilka ruchów szpachlą, kwiaty zostaną wciśnięte w dowolną szczelinę i koniec.
Żałoba nie trwa zbyt długo. Śmierć nie może być widoczna. Zmarły ma żyć we wspomnieniach, które jak się zdaje, są tutaj najważniejsze.
W Neapolu jeszcze w latach 40. i 50. najważniejszym żałobnikiem był ten, którego nie widywano na co dzień, a który z reguły mieszkał w Rzymie, pracował w jakimś ważnym ministerstwie, jeździł eleganckim samochodem, a w przeszłości znał nieboszczyka i był dobrego zdania nie tylko o jakości jego życia, ale także o rozlicznych talentach. Rodzina zapraszała takiego krewnego, aby z okazji zejścia, wygłosił stosowną przemowę.
Rzecz jasna, nie wszyscy neapolitańscy biedacy takich krewnych mieli. A że Neapol słynie z ludzi otwartych i kreatywnych, to nic dziwnego, że ci, którzy takich możliwości nie posiadali, z czasem wymyślili figurę tak zwanego zio di Roma – wuja z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta