Monarchia na skraju przesilenia
W Tajlandii ludzie znów wylegli na ulice. Buntują się zarówno przeciw rządzącym, jak i przeciw monarchii. Dla kolejnego pokolenia wykształconych obywateli są elitami nie tylko przebrzmiałymi, ale też niedemokratycznymi. Protestujący domagają się poważnych zmian, ale na razie lądują w więzieniach.
Październik w najnowszej historii Tajlandii to miesiąc burzliwy. Podobnie jest w tym roku. Przy okazji rocznicy wydarzeń z 14 października 1973 r., gdy masowe protesty obaliły długoletnie wojskowe rządy, miało znowu dojść do wieców, a nawet strajku powszechnego. Nie doszło, bo jak tylko ludzie ruszyli na ulice, szef rządu, gen. Prayuth Chan-o-cha zarządził wprowadzenie stanu wyjątkowego – czym jeszcze bardziej rozsierdził opozycję. W pierwszych godzinach i dniach po ogłoszeniu surowych przepisów demonstracje nadal trwały, mimo aresztów i policyjnych kordonów.
Utrzymująca się od lat polityczna i społeczna polaryzacja znów się pogłębiła. Wygląda to na kolejny październikowy zakręt w historii królestwa, podobnie jak ten z 1973 r. czy z 1976 r., gdy doszło do krwawej rozprawy z lewicującymi studentami. Wtedy związana z królewskim dworem arystokracja poparła rozwiązanie siłowe, obawiała się bowiem lewicowego zwrotu w kraju, po tym jak Wietnam stał się komunistyczny, a w sąsiedniej Kambodży do władzy doszli ludobójczy Czerwoni Khmerzy.
Nowe pieniądze wypierają stare
Tym razem przyczyny są raczej wewnętrzne niż zewnętrzne, ale społeczne niezadowolenie i polityczne kontrowersje są widoczne na tej samej płaszczyźnie: związana z królewskim dworem arystokracja oraz obecny rząd są ostro krytykowane przez warstwy wykształcone...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta