Prawie jak bracia. Dyktator i noblista
W Erytrei powstał jeden z najbardziej opresyjnych reżimów świata. Szacuje się, że w ciągu dekady z kraju mogła zniknąć nawet połowa mieszkańców. Większość uciekła, część mogła zginąć w więzieniach.
Erytrea rzadko trafia na pierwsze strony gazet. W kraju od lat nie ma ani jednego zagranicznego korespondenta, a pod względem wolności prasy może rywalizować tylko z Koreą Północną. Nazwa kraju pojawia się w wiadomościach, gdy kolejni migranci tracą życie podczas przeprawy przez Morze Śródziemne. Tak było siedem lat temu, 3 października 2013 r., gdy 360 uchodźców z Erytrei utonęło u wybrzeży Lampedusy. Wśród nich była 22-letnia Johanna. Tonąc, urodziła dziecko. Złączone pępowiną ciała matki i noworodka odnaleziono dzień później.
Erytrea trafiła też na czołówki w lipcu 2018 r., gdy premier Etiopii Abiy Ahmed Ali wylądował w Asmarze i właściwie z dnia na dzień zakończył wojnę miedzy oboma krajami. Bezsensowną wojnę, zwaną często wojną dwóch łysych o grzebień, w której życie straciło ponad 120 tys. ludzi. Pojawiła się również teraz, 14 listopada, gdy kilka pocisków wystrzelonych z etiopskiej prowincji Tigraj uderzyło w Asmarę, stolicę Erytrei.
Formalnie i na papierze wojna Erytrei z Etiopią zakończyła się w 2000 r. podpisaniem traktatu w Algierze. Jednak postanowień pokojowych w życie nigdy nie wprowadzono. Do lipca 2018 trwał stan ni to wojny, ni to pokoju. Władze Erytrei wykorzystywały go jako pretekst wydłużenia obowiązkowej służby wojskowej dla wszystkich obywateli na czas nieokreślony.
To właśnie przed praktycznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta