Przez dwie dekady rozkradano państwowe ziemie na Ukrainie
Hektary dostali urzędnicy, oligarchowie, członkowie ich rodzin, pracownicy, kierowcy, kochanki, a nawet ochroniarze. Powstała cała kasta uprzywilejowanych – mówi Roman Leszczenko, minister polityki agrarnej i żywności Ukrainy.
Czy Ukraina już odczuła skutki rozpoczętej w marcu reformy po historycznym zniesieniu moratorium na sprzedaż gruntów rolnych?
roman leszczenko: Będąc w centrum Europy, od 20 lat mieliśmy niewolnicze ustawy, które pozbawiały rolników prawa do zarządzania swoimi gruntami. Ale zniesienie moratorium to tylko część wielkiej reformy. W międzyczasie znieśliśmy ogromną ilość korupcyjnych i biurokratycznych procedur, blokujących prawa samorządów i obywateli do ich własnych gruntów. Stojąc na czele Derżgeokadastru (główny ukraiński urząd geodezji i kartografii – przyp. red.), zdecydowałem o przekazaniu zarządzania gruntami rolnymi samorządom terytorialnym, które powstały po tegorocznych wyborach lokalnych. Poza tym zwolniłem ponad 6 tys. urzędników, zatrudnionych w ukraińskim systemie geodezji i kartografii. Biurokracji pozostaje wciąż zbyt dużo, ale walczymy z tym.
Ale czy ta reforma coś zasadniczo zmieniła dla polskich inwestorów nad Dnieprem?
Na razie grunty rolne będą mogły kupować wyłącznie osoby fizyczne będące obywatelami Ukrainy. O kupnie ziemi rolnej przez obcokrajowców ma rozstrzygnąć referendum w ciągu najbliższych trzech lat. Zagranicznym inwestorom pozostaje na razie to, co było – długoterminowa dzierżawa. Polskich inwestorów nie ma zbyt wielu w ukraińskim rolnictwie, inwestują...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta