Ukrzesłowieni w globalnej poczekalni
Największą od lat ekspozycję Andrzeja Wróblewskiego „Waiting Room" przygotowała Moderna Galerija w Lublanie. Wrażenie niesamowite: polski artysta w latach 50. malował to, o czym równolegle pisali Beckett i Ionesco.
Zamknięci w kraju objętym świąteczno-feryjnym lockdownem, czekając nie wiadomo jak długo na szczepienia, lepiej możemy zrozumieć Andrzeja Wróblewskiego (1927–1957), jednego z naszych najwybitniejszych malarzy, który na przełomie października i listopada 1956 r. otrzymał zaproszenie do Jugosławii, a jednocześnie szansę wyrwania się na Bałkany – dla nas zawsze magiczne, śródziemnomorskie.
Mamy dość wojny polsko-polskiej, a Wróblewski marzył o wyjeździe do Jugosławii w niedających się porównać okolicznościach. Trwała już destalinizacja, ale mogły ją przerwać radzieckie czołgi, a ich marsz na Warszawę – skończyć się masakrą. Taki był przecież finał ówczesnego zrywu w Budapeszcie.
W czasie jugosłowiańskiej podróży los splótł malarza z krytyczką Barbarą Majewską. Kilka tygodni wcześniej w surowy sposób opisała prace Wróblewskiego wystawiane w salonie odwilżowego „Po prostu". Podróż ich pogodziła. W programie oficjalnym były wizyty w galeriach, muzeach i spotkania z artystami, ale jak podkreślała Majewska, „była to nie tylko podróż w aurze polskiego Października, lecz podróż na Południe". W Jugosławii, która zachowała niezależność od ZSRS, panowała względna wolność, również artystyczna. Tuż przed wizytą Wróblewskiego gościły w Belgradzie dzieła amerykańskich gigantów – Henry'ego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta