Demokracja według kalendarza arabskiego
Dziesięć lat temu miliony Arabów zbuntowały się przeciwko swoim autorytarnym przywódcom. Świat arabski nie stał się od tego demokratyczny. Czy nigdy nie będzie?
Zachodnia ocena rewolucji arabskich wypada zazwyczaj źle lub bardzo źle. Stosowane przed dekadą określenie „arabska wiosna" zastąpiono dość szybko „arabską zimą". Zachwyt nad protestującymi tłumami krzyczącymi „Precz z dyktaturą" ustąpił podsumowaniu strat: kilka wojen domowych (w Syrii, Libii, Jemenie), setki tysięcy zabitych, miliony uchodźców, dziesiątki tysięcy terrorystów islamistów mordujących nie tylko na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, ale i na Zachodzie. Represje nie zniknęły, a w niektórych krajach się nasiliły. Nie zniknęły też społeczno-ekonomiczne przyczyny rewolucji; pracy z płacą zapewniającą utrzymanie rodziny nadal brakuje. I będzie gorzej: przez te dziesięć lat przyszło na świat kilkadziesiąt milionów Arabów.
Ale ocena intelektualistów arabskich nie jest już tak tragiczna. Przeprowadziłem sporo rozmów z pisarzami, analitykami, dyplomatami. Teraz i w ostatnich latach.
* * *
Rewolucje były zaskoczeniem. Prawie nikt nie przewidział, że społeczeństwo w wielu krajach arabskich jest tak rozgoryczone, że masowo ruszy do obalania przywódców. Hasła wszędzie były podobne, chodziło o wolność, sprawiedliwość, godność i pracę.
Nastroje rewolucyjne ogarnęły znaczną część świata arabskiego. Czterech dyktatorów padło. Jeden uciekł za granicę (Tunezyjczyk Zin al-Abidin Ben...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta