Rosyjscy liberałowie
Peerelowscy liberałowie przecierali drogę. Za średniego i późnego Gierka, a jeszcze bardziej za całego Jaruzelskiego, do Stanów Zjednoczonych przyjeżdżali oficjalni liberałowie. Jeździli po uniwersytetach, spotykali się z nisko-średnimi i średnimi urzędnikami Departamentu Stanu i wygłaszali odczyty w różnych think tankach. Ci oficjalni (komunistyczni) liberałowie przyjeżdżali jako stypendyści Fundacji Fulbrighta, Forda i innych poczciwców. Z moich luźnych obserwacji wynikało, że nie więcej niż 20 proc. stypendystów trafiało do USA za prawdziwe zasługi, a reszta była nominowana przez PZPR i MSW.
W Polsce związani byli często z tygodnikiem „Polityka", przedstawiali jej redaktora Mieczysława Rakowskiego jako wpływowego gołębia, któremu Zachód powinien pomóc w jego morderczej walce z jastrzębiami. „Liberałowie" nie tylko mieli prawo, ale wręcz obowiązek mówienia o kłopotach ekonomicznych, o społecznych problemach, o zagrożeniu zachodnioniemieckim, nauczono ich mrugać, że niby się zgadzają, ale nie do końca, ze wszystkimi decyzjami władz. Podkreślali, jak daleko władza państwowa i partyjna (nigdy nie używano zwrotu „komunistyczna") toleruje (zacofany) Kościół i tych (nielicznych) dysydentów, którzy są żądni władzy, którą towarzysze Gierek i Jaruzelski by im chętnie oddali, ale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta