Łączył nas Kazimierz Górski
2 marca mija 100. rocznica urodzin trenera. Kiedyś cała Polska go znała i lubiła. Gdy pięściarze, lekkoatleci czy kolarze zdobywali tytuły i medale, Polacy, ciesząc się, wzdychali: żeby tak piłkarze... Aż w końcu przyszedł Górski i dał nam to, na co czekaliśmy.
Dlaczego udało się właśnie jemu? Miał intuicję – coś, czego nie można się nauczyć i co wynika z własnych doświadczeń, inteligencji i obserwacji. Trafił na grupę zdolnych piłkarzy, sprzyjające okoliczności i umiał to wszystko wykorzystać. Sprzyjało mu szczęście, ale potrafił mu pomóc. Może dlatego, że zanim został trenerem reprezentacji Polski, było już za nim ciekawe życie i znał się na ludziach.
Lwów
Grał w piłkę w Robotniczym Klubie Sportowym. W sportowej hierarchii Lwowa to druga kategoria – za Pogonią, Czarnymi, Lechią i Hasmoneą. Wszystkie cztery grały w pierwszej lidze. Górski nie był piłkarzem na tyle w mieście znanym, aby trafić do drużyny lepszej niż RKS występujący w lidze okręgowej.
Kibicował Pogoni, jednemu z najsłynniejszych klubów przedwojennej Polski, czterokrotnemu mistrzowi kraju. Czasami oglądał mecze z zielonej trybuny – kasztanów rosnących wokół boiska. Na gałęziach drzew siedzieli młodzi kibice, których nie stać było na bilety. Górski oglądał tam m.in. reprezentanta Polski Michała Matyasa, który po wojnie zdobędzie sławę jako trener.
Piłkarskie buty po Matyasie dostał obiecujący junior Pogoni Zbigniew Kurtycz, który jako piosenkarz wylansował wielki przebój lat pięćdziesiątych „Cicha woda". Jeden z jego partnerów w drużynie juniorów, Tadeusz Jedynak, zostanie w Polsce...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta