Janek był inny
Chylę głowę przed Janem Lityńskim, przy całym krytycyzmie wobec różnych dokonań i zaniechań jego środowiska.
Kiedy będą państwo czytali ten tekst, Jan Lityński, tragicznie zmarły 21 lutego, zostanie już pochowany na Powązkach Wojskowych – blisko Jacka Kuronia i Henryka Wujca. Żaden polski dziennikarz polityczny o odrobinę dłuższej karierze zawodowej nie mógł go nie poznać. I z reguły nie kończy-ło się na czysto formalnej wymianie zdań z ważnym politykiem.
Dla mnie znajomość z Jankiem to kawał mojego życia. A równocześnie warto przy okazji wspomnień wrócić do dziejowej roli, jaką odgrywało jego środowisko: lewicowych KOR-owców, a potem polityków Unii Demokratycznej i Wolności.
Od komandosów do...
Kim dla mnie był na początku, bardziej jeszcze ze słyszenia? Jednym z „komandosów", a więc na ogół dzieci peerelowskiej elity, którzy około roku 1968, na studiach, zbuntowali się przeciw systemowi. Wciąż zresztą podejrzewani przez ludzi spoza swego środowiska, że korzystają z rozmaitych taryf ulgowych (nawet kiedy szli do więzień), a na dokładkę wywyższają się społecznie ponad zwykłych Polaków. Prawda była taka, że ich status dopomógł im w wyborze nonkonformizmu. Po prostu w PRL czuli się pewniej.
Lityński był dla mnie od połowy lat 70. współtwórcą formuły opozycji, pozasystemowej, a jednak szanującej część realiów geopolitycznych. Komi-tet Obrony Robotników to był pomost prowadzący potem do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta