Przerwany lot z Sofii
W sprawie wypadku bułgarskiego tupolewa tamtejsze służby od początku zdawały się kierować śledztwo w ślepą uliczkę. Choć zbliża się już 43. rocznica tragedii, rodziny i przyjaciele ofiar wciąż nie znają jej przyczyn. Czy wywalczą chociaż godne upamiętnienie swych bliskich?
W powietrzu unosił się intensywny zapach z rozbitych flakonów olejku różanego z napisem BULGARIA. Na kolcach wysuszonych roślin wisiała biżuteria, amerykańskie dolary, wiatr targał gałęziami przyprószonymi kępami ludzkich włosów i podartymi fragmentami kożuchów, bielizny, butów. Taki obraz wyłania się z notatki z oględzin miejsca katastrofy samolotu pasażerskiego Tu-134, którą podpisał m.in. Iwan Wyłow Fiszew – śledczy z Dowództwa Okręgowego bułgarskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Szczątki rozrzucone były na powierzchni kilku kilometrów kwadratowych. Do tragedii doszło na pustkowiu pomiędzy wsiami Gabare, Tłaczene, niedaleko rzeki Brisza w Bułgarii i granicy z Rumunią. W wąwozie w pobliżu rzeki znaleziono najwięcej części samolotu. Z notatki wynikało, że w zasadzie szczątków ciał nie było albo były tak rozdrobnione, jakby ktoś rozbił ludzkie kości młotkiem.
Powietrze zaczęło płonąć
Był 16 marca 1978 r. O godz. 13.24 Christo Christow, dowódca samolotu Tu-134 bułgarskich linii lotniczych Balkan, oznaczonego jako LZ-TUB (wyprodukowanego w 1968 r.), dostał pozwolenie na start z sofijskiego lotniska Wrażebna do Warszawy. Na pokładzie znajdowały się 73 osoby – 66 pasażerów i 7 członków załogi.
Do wysokości 4900 m lot przebiegał zgodnie z planem, samolot miał osiągnąć wysokość przelotową 8850 m....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta