Francja boi się rewolucji
Marine Le Pen ma już większy twardy elektorat niż w Polsce PiS. Coraz większej grupie wyborców skrajna prawica wydaje się dziś jedyną alternatywą dla Macrona. I po raz pierwszy Pałac Elizejski rzeczywiście zdaje się być w jej zasięgu.
A teraz pokażemy uliczną sondę. Poprosiliśmy paryżan, aby jednym słowem wyrazili, z czym im się pani kojarzy – gdy dziennikarz BFM TV zapowiedział 12 lutego kolejną część dwuipółgodzinnej audycji „Le Debat", twarz Marine Le Pen przez krótką chwilę przeszył grymas niechęci. Chwilę później widzowie zobaczyli jednak zaskakująco pozytywne oceny. Owszem, pan w średnim wieku powiedział „ksenofobia", a studentka z zakrytą maseczką twarzą rzuciła „emigracja", ale inni mówili o determinacji, ambicji, waleczności czy odmienności.
Francja, jaka wyłoni się z największej katastrofy sanitarnej i gospodarczej od trzech pokoleń, wciąż pozostaje dla socjologów tajemnicą. Ale już wiadomo, że będzie to inny kraj od tego, na którego czele Emmanuel Macron stanął w maju 2017 r. – Sądzę, że wygram te wybory. W ciągu roku, jaki mi do nich pozostał, muszę tylko uspokoić tych Francuzów, którzy wciąż żywią wobec mnie obawy – mówiła w BFM TV Le Pen, jakby była przekonana, że Pałac Elizejski, niczym dojrzały owoc, w wyborach wiosną przyszłego roku spadnie w jej ręce.
Jeszcze niedawno takie deklaracje uznano by za czcze przechwałki, kolejny trik w szerokiej palecie populistycznych chwytów liderki Zjednoczenia Narodowego (dawniej: Front Narodowy). Dziś jednak wywołują poważne zaniepokojenie. Sam prezydent miał zdaniem francuskich mediów polecić swoim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta