Zadarliście z cholernie złą generacją
W Mjanmie, dawnej Birmie, koło historii wykonało najwyraźniej pełny obrót: po trzech dekadach armia raz jeszcze brutalnie tłumi gniew ulicy i odsyła swoich antagonistów do więzień i aresztów domowych. I raz jeszcze świat przygląda się temu bez większych emocji.
Dziś obrońcy cywilnych rządów w Mjanmie starają się wstawać wcześniej niż mundurowi. – Upadek wojskowego reżimu to nasza sprawa! – skandowali uczestnicy marcowych antyreżimowych demonstracji. Protestowali przede wszystkim lekarze i inni pracownicy służby zdrowia. Zrywali się przed świtem, by wychodzić na ulicę jeszcze w ciemnościach, zaskakując wojskowych tą nietypową porą demonstracji i unikając w ten sposób potencjalnej pacyfikacji protestu.
Wydarzenia dokumentował portal Mizzima – dziś jedno z nielicznych źródeł informacji o tym, co rzeczywiście dzieje się w dawnej Birmie. Na filmach i zdjęciach opublikowanych przez jego reporterów widać tłum ubranych w białe kitle demonstrantów, w większości trzymających zdjęcia rządzącej de facto do 1 lutego Aung San Suu Kyi. Niczym białe zjawy maszerują oni opustoszałymi ulicami miasta Mandalaj. Opozycyjne portale donoszą, że podobne pochody pojawiły się na ulicach około 20 miast w całym kraju.
Jednak nocami na ulice wychodzą nie tylko medycy. Pojawiają się też grupy tych, którzy próbują upamiętniać ofiary wojskowych interwencji w ostatnich tygodniach – w szczególności krwawych pacyfikacji ulicznych protestów oraz skrytobójstw dokonanych na opozycjonistach, do jakich dochodzi w aresztach i więzieniach. Organizacja Assistance Association for Political Prisoners szacowała 22 lutego, że liczba potwierdzonych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta