Zbyt zimny dramat niewinnego człowieka
Jodie Foster dostała w lutym swojego trzeciego Złotego Globa – tym razem za „Mauretańczyka". Znamienne, że to jedyna znacząca nagroda dla tego filmu, który wpisuje się przecież w hollywoodzką modę na jednoznaczne potępianie amerykańskiej polityki wobec terroryzmu. Ba, ten film rozdaje ciosy po równo administracji Busha i Obamy, bo poza neokonserwatystami nikt już dziś nie broni wojny w Iraku. Nawet Donald Trump wszedł do Białego Domu, pozyskując wściekły antywojenny elektorat z prawej strony. Irak stał się dla współczesnego kina tym, czym była wojna w Wietnamie. O ile jednak wizję Wietnamu jako wojny sprawiedliwej bronią po latach takie filmy, jak „Zielone berety" (1968), to wojna w Iraku nie doczekała się innego filmowego spojrzenia niż skrajnie krytyczne.
Nie można jednak zapominać, że dzisiejsze kino opowiadające o wojnie z terroryzmem skupia się raczej na osobistym dramacie żołnierzy niż na wielkiej polityce. Zarówno spojrzenie męskie („Snajper" Clinta Eastwooda czy „Bracia" Jima Sheridana) jak i kobiece („Wróg numer jeden" i „The Hurt Locker" Kathryn Bigelow) eksploatuje uniwersalny obraz wojny niszczącej każdego jej uczestnika.
„Mauretańczyk" jest zawieszony pomiędzy kinem politycznym a właśnie opowieścią o dramacie jednostki. Problem w tym, że najmocniej chwyta za serce dopiero przy końcowych napisach, gdy na ekranie widzimy prawdziwego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta