Lubię, gdy rozpoznają mnie na mieście
Nawet moi przyjaciele otwarcie przyznawali, że nie będą na mnie głosować w wyborach do Senatu, żebym nie zostawiał Rzeszowa - mówi Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.
Plus Minus: Na pewno wielu samorządowców chciałoby poznać pana sekret – przez 19 lat był pan prezydentem Rzeszowa, za każdym razem wygrywał wybory w pierwszej turze, a mieszkańcy nie chcieli pana wypuścić do parlamentu.
To nie jest żaden sekret. Ta robota polega na ułatwianiu życia ludziom. Jeżeli kocha się ludzi, to kocha się tę robotę. A ja zawsze lubiłem ludzi, chętnie z nimi rozmawiałem, wysłuchiwałem ich postulatów. Decyzje musiałem podejmować sam, bo czasami wnioski były sprzeczne, ale służenie ludziom jest najważniejsze.
Co pana skłoniło do tego, żeby w 2002 roku ubiegać się o prezydenturę Rzeszowa? Nigdy nie zajmował się pan działalnością samorządową.
Przez wiele lat kierowałem ludźmi na różnych stanowiskach, nadzorowałem rozmaite budowy, kierowałem spółdzielniami mieszkaniowymi. Właściwie przez całe życie coś budowałem. Pomyślałem, że moje doświadczenie przyda się miastu, bo przecież w tej robocie chodzi o to, żeby ściągać inwestorów, nadzorować kolejne inwestycje, które dają ludziom pracę, budować nowe mieszkania. Wtedy ludzie zaczną ściągać do Rzeszowa.
W 2002 roku był pan raptem od roku posłem SLD. Nie zasmakował pan w polityce centralnej?
Jakoś nie. Kandydowałem do Sejmu z ciekawości. Chciałem się dowiedzieć, jak to jest być posłem. Przez ten rok udało mi się zmienić prawo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta