Nowy początek albo klapa dekady
Na ekrany wchodzi „Diuna". Miała być wydarzeniem roku, a stała się bałaganem dekady. Wywołuje przesyt i niedosyt.
W zasadzie potrzeba dwóch tekstów o nowym dziele Denisa Villeneuva – pierwszy o tym, co widać na ekranie, a drugi o kulisach jego powstawania. Był rok 2017, Kanadyjczyk kończył pracę nad „Blade Runnerem 2049", kiedy odezwało się do niego Legendary Production. Studio już rok wcześniej zdobyło prawa do adaptacji „Diuny" Franka Herberta i podsunęło reżyserowi umowę, nie czekając na odbiór ostatniego filmu twórcy.
Tymczasem „Blade Runner 2049" został doceniony przez krytyków i fanów, ale finansowo rozczarował i nie podbił kin. Sam Ridley Scott, autor oryginału z 1982 r., narzekał: „Jest za długi, wyciąłbym z niego pół godziny" (trwał 163 minuty).
W „Diunie" Villeneuve jeszcze bardziej wystawia wszystkich na próbę czasu. Nie dość, że film trwa 155 minut, to jeszcze stanowi dopiero pierwszą część cyklu, którego przyszłość wciąż stoi pod znakiem zapytania. Wszystko zależy bowiem od powodzenia dzieła, które ukazuje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta