Tylko elektroniczna komunikacja i e-formularze mogą uratować sądy
Postęp zawsze zwycięża i nie ma żadnych powodów, by nasze sądy pozostały „amiszami" we współczesnej epoce cyfrowej
.
Spośród wielu propozycji zmian „ratujących sądy" większą uwagę zwróciła zapowiedź wprowadzenia formularzy do komunikowania się z sądem. Było też trochę na ten temat w mediach. Szkoda, że przedstawiono tylko sam pomysł, bez żadnych szczegółów. W istocie o szczegóły tu chodzi, ponieważ formularze w sądach to nic nowego. Ich historia nie jest jednak najlepsza, ponieważ negatywnie je ocenił Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 12 marca 2002 r. (sygn. P 9/01). Należy zauważyć i podkreślić, że ta ocena nie dotyczyła samych formularzy. Przedmiotem krytyki był ich związek z obowiązującymi (wówczas) przepisami kodeksu postępowania cywilnego. Zaskarżone rozporządzenie ministra sprawiedliwości w sprawie formularzy zostało więc uchylone, ale wprowadzono nowe, zgodne z normami konstytucyjnymi. Obowiązywały one do nowelizacji k.p.c. z 2019 r.
Można więc powiedzieć, że ta forma komunikacji z sądem na razie poniosła kolejną klęskę. Tak jednak nie jest, skoro postuluje się, aby np. forma quasi-formularza stanowiła kanwę uzasadnień w sprawach karnych. Co więc sprawia, że formularze systematycznie i nieprzerwanie ponoszą klęskę w procedurze cywilnej, bo są odrzucane najpierw przez praktykę, a potem przez ustawodawcę? Czy aby słusznie, skoro nie brakuje dziedzin życia, w których są użyteczne i z tej racji powszechnie akceptowane? Dlaczego tylko w sądach się nie przydają?
To...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta