Coraz droższa rzeczywistość
Debatę gospodarczą zdominowało słowo „inflacja". Młodsi muszą sobie przypominać, co ono znaczy i jakie ma skutki. Starsi na jego dźwięk bledną, przypominając sobie hiperinflację transformacyjną z lat 90.
Dyskursy ekonomistów, prowadzone od czasu ujawnienia przez GUS wybuchu inflacji (6,8 proc. r./r. w październiku, 7,7 proc. w listopadzie), oswoiły już wprawdzie ucho obywateli z tym słowem, ale nadal trwa spór o przyczyny. Czy odpowiadają za inflację czynniki zewnętrzne, np. globalne zwyżki cen energii (jak mówią politycy PiS), czy też inne, jak krótkowzroczna polityka gospodarcza, destrukcyjna rola NBP, ukrywane horrendalne zadłużenie państwa i nadmierna podaż pieniądza, podcinająca stabilność ekonomiczną kraju w dłuższym okresie?
Spór polityków z ekonomistami mamy praktycznie za sobą. Wiemy, że wybuch inflacji nie ma jednego źródła, ale jest sumą działań rządzących, podyktowanych nie długoterminowym interesem społeczeństwa, lecz kupowaniem poparcia dla utrzymania się u władzy. Perfidne jest to, że społeczeństwu płaci się tymi samymi pieniędzmi, które dzięki inflacji zostały na nim „zarobione" przez budżet. Na inflację złożyły się czynniki o działaniu odłożonym w czasie, np. stałe stymulowanie gospodarki konsumpcją, czego przykładem jest „wyborcza" wypłata 14. emerytury w szczycie niepewności pandemicznej. A z punktu widzenia przedsiębiorców – wprowadzenie do polskiej gospodarki niepewności inwestycyjnej, zanegowanie prawa do sądu, szaleńczy rajd płacy minimalnej (w oderwaniu od produktywności), wszechobecne poczucie, że kraj jest rządzony w imię interesu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta