Granice kremlowskich marzeń
Rosyjskie wojska zbierają się nad granicą Ukrainy, ale czy to jedyny zagrożony kraj?
– My nic nie mamy do Polski czy Finlandii – zapewnił „Rzeczpospolitą" prokremlowski ekspert Siergiej Markow. – My mamy pretensje tylko do USA – dodał.
Jednak pod koniec ubiegłego tygodnia wiceprzewodniczący rosyjskiego parlamentu z proputinowskiej, rządzącej partii Jedna Rosja Piotr Tołstoj powiedział, że Rosja powinna być w granicach z 1917 roku, czyli imperium Romanowów. A do niego wchodziła zarówno Kongresówka, jak i dzisiejsze państwa bałtyckie oraz Finlandia.
Tołstoj próbował obrócić wypowiedź w żart. Ale były doradca Putina, a obecnie opozycyjny ekspert mieszkający w USA Andriej Iłłarionow zauważył, że od 9 maja 2019 roku rosyjski prezydent wielokrotnie posługiwał się pojęciem „historyczna Rosja". Latem ubiegłego roku Putin nawet powiedział, że „granice ZSRR to geopolityczne granice Rosji".
Zasięg Putina
Iłłarionow dokonał mozolnej analizy historyczno-porównawczej prezydenckich wypowiedzi i doszedł do wniosku, że rosyjski prezydent chciałby, by granice obecnej Rosji pokrywały się z granicami cesarstwa rosyjskiego po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej. Dochodziłyby do Bugu, ale obejmowałyby państwa bałtyckie, jednak w jego skład nie wchodziłaby Ukraina Zachodnia.
Poza bowiem „znajdowaniem się w granicach Rosji pod koniec XVIII wieku" ludność tych terenów powinna „posługiwać się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta