Bogusław Chrabota: czy jest wciąż szansa dla Ukrainy
To oczywiście banał, że im więcej solidarności Zachodu w sprawie Kijowa, tym bezpieczniejsza Ukraina. Ale banał tylko pozorny, bo odruch solidarności, o którym piszę – i którego oczekuję – nie jest wobec naszego sąsiada łatwy. Także powszechnie powtarzana przez wrogów Kijowa teza, że Ukraina to państwo upadłe, nie wzięła się z księżyca. Mało kto w Europie tyle razy zlekceważył światową koniunkturę, szanse podsuwane przez geopolitykę i globalizację, co Ukraińcy. Wystarczy przyjrzeć się dorobkowi ostatnich 30 lat i porównać ścieżkę rozwoju Kijowa i sąsiadów, by zaczęły boleć zęby.
Na początku lat 90., w dobie likwidacji ZSRR, to Ukraina miała największy potencjał do europejskiego sukcesu. Stabilna 50-mln populacja, rozwinięty przemysł, duże zasoby surowców naturalnych, duże i rozwinięte metropolie, najlepsze grunty rolne w Europie, kluczowe porty Morza Czarnego. Czego chcieć więcej? Można by wręcz nazwać te aktywa najprostszą na świecie autostradą do sukcesu. A jednak nie. Ukraina nie potrafiła wykorzystać potencjału, którym dysponowała. Zamiast transparentnej prywatyzacji, która wprowadziłaby ukraiński przemysł w świat międzynarodowych inwestycji i technologii, Kijów zafundował sobie iście mafijny system oligarchiczny, prowadzący do parcelacji państwa i niedający gwarancji wzrostu wskaźników zamożności obywateli. Nie lepiej było w polityce. Zamiast przejrzystego systemu partyjnego rządziły...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)