Patryk „TikTak” Matela: Beatboksuję przy zmywaniu naczyń
Kiedy każesz dziecku wyjść przed całą grupę i zaśpiewać piosenkę, to fundujesz mu traumę na połowę dzieciństwa, a poćwicz z nim chwilę beatbox i zobaczysz, że samo będzie się rwało na środek, by zaprezentować koleżankom i kolegom zrytmizowane rżenie konia - mówi Patryk „TikTak" Matela, beatbokser.
Plus Minus: I ty tak wszystko robisz ustami?
(śmiech).
Ale to poważne pytanie, bo beatbox to coś trudnego do pojęcia dla laika, robi niesamowite wrażenie.
I często to pytanie słyszę. Nawet dzisiaj miałem spotkanie – konsultacje w branży filmowej – na którym musiałem wyjaśniać, że linię perkusyjną i melodyczną rzeczywiście robię jednocześnie: jedną nosem, drugą ustami. I gość nie mógł uwierzyć, że to nie jest jakaś iluzja.
Dlaczego to się nazywa „human beatbox"?
Czyli dosłownie „ludzki automat perkusyjny". W latach 70. XX w. beat boksy to były proste maszyny perkusyjne, tzw. sekwencery. Miały wgrane dźwięki perkusji: stopa, werbel, hi-hat. I didżeje je zapętlali, ustawiali tempo i dzięki takim beatom urozmaicali swoje występy. Maszyny te królowały na pierwszych hiphopowych imprezach, a niektórzy raperzy zaczęli z czasem naśladować ustami ich brzmienie. Dlatego też Doug E. Fresh, jeden z pionierów tej sztuki, mówił o sobie „The Original Human Beat Box".
Ile trzeba ćwiczyć, by beatboksować tak szybko, jak ty?
To akurat prosta ergonomia: po dźwięku robionym ustami szybko możemy zrobić dźwięk czubkiem języka, a potem jeszcze kolejny tyłem języka – i tak w kółko, a brzmi to dość spektakularnie. Ale to jak z grą na bębnach – zamiast uderzać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
