Górnictwo przetrwa, bo Unia odpuści
Kolejne rządy wykazały się w sprawach węgla i kopalń brakiem profesjonalizmu. Nawet dzisiaj, gdy mamy tak dotkliwe braki węgla, wypłaca się odprawy górnikom, którzy mogliby nadal pracować i wydobywać. Rozmowa z Jerzym Markowskim, wiceministrem przemysłu w rządzie Józefa Oleksego
Górnicy nie są specjalnie lubiani przez resztę społeczeństwa.
To prawda. O górnikach dobrze się mówi tylko wtedy, gdy dojdzie do katastrofy.
Bo wtedy inaczej nie wypada?
Bo nie wypada, bo pojawia się współczucie, bo okoliczności katastrofy są na tyle dramatyczne, że ludzie zastanawiają się, co do niej doprowadziło.
W czasach PRL-u górników nie lubiano za to, że im się lepiej wiodło niż innym, a po PRL-u dlatego, że przyjeżdżali do Warszawy, awanturowali się i potrafili wywojować od rządu więcej niż inni.
Na ten niekorzystny wizerunek górnicy zapracowali, chociażby demonstracjami w Warszawie. Ale mało kto wie, że górnikami się manipulowało. Pracuję w górnictwie od 1968 roku. Byłem górnikiem, sztygarem, głównym inżynierem, dyrektorem kopalni, a nawet ministrem. I wiem, że w czasach, kiedy węgiel był potrzebny, bo stanowił główne źródło dewiz, na górników wywierano ogromną presję, żeby skłonić ich do coraz większego wydobycia. Ludzie spoza górnictwa widzieli tylko przywileje, ale ja 20 lat pracowałem pod ziemią i bywały lata, że w roku miałem dwa dni wolne.
Czyli pracował pan we wszystkie soboty i niedziele przez cały rok?
Oczywiście....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

