Jacht i niedźwiedzie
Żyjąc w takim miejscu, musisz nauczyć się odpuszczać. Jeśli nie lubisz swoich sąsiadów, musisz ich polubić, nie będziesz mieć innych.
Jest pięknie. Otaczają nas kry lodowe. Nasz pomarańczowy jacht „Inatiz” płynie w pełnym słońcu. Po czterech dniach żeglugi z Grenlandii dotarliśmy do fiordu mającego doprowadzić nas do Iqaluit – stolicy Nunavutu, arktycznego terytorium Kanady.
Niestety, prognozy są bezlitosne. Pogoda ma się gwałtownie pogorszyć. Nawet jeśli uda nam się przebić przez kry lodowe i dotrzemy do Iqaluit, to rozfalowany pak lodowy długo nas z niego nie wypuści. Rozsądek wygrywa z chęcią odwiedzenia miasta.
Kapitan naszego jachtu Maciej Sodkiewicz zauważa na wpół zjedzone truchło na krze lodowej. Posiłek nie jest dokończony, więc z pewnością gdzieś w pobliżu krąży niedźwiedź. Zmniejszamy obroty silnika – suniemy cichutko po wodzie. Jest. Samica z dwójką młodych buszuje między krami. Wyciągamy aparaty i szykujemy drona, żeby nie niepokoić zwierząt, podpływając zbyt blisko.
Długa zima i zimna wojna
Nie spuszczając oczu z sondy, wpływamy w pobliże osady Kimmiruit, pierwszej, jaką odwiedzamy, położonej w cieśninie prowadzącej do zatoki Hudsona. Podejście jest kręte, płytkie i skaliste. Aktualnych map nautycznych okolicy właściwie nie ma. Mieszkańcy poruszają się motorówkami i łodziami o małym zanurzeniu, statki z zaopatrzeniem zatrzymują się na odległym kotwicowisku, wysyłając na brzeg barki o mniejszym zanurzeniu....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta