w tej krainie obcy zginie
Odezwały się głosy, że z miasta robimy wiochę, zapraszając wiejskich muzykantów. Radni chcieli gwiazdy z telewizji: pogodynkę i kucharza, byle jak najdalej od muzyki, wsi i od siebie.
Józek, syn Świrusa, to mroczna postać mojej wsi. Przystojny, inteligentny, totalny destrukt i alkoholik. Po samobójczej śmierci ojca, którą głęboko przeżył, potrafił zniszczyć życie całej rodzinie. Rozpierdziela wszystko, co napotka, nieważne, czy to spotkanie z posłem, zebranie wspólnoty, czy towarzyska rozmowa. Od czasu do czasu pracuje dorywczo, wtedy siedzi pod sklepem tak długo, aż wszystko przepije. Wraca nocą do domu, wrzeszcząc w ciemności: „Hej! Hej!”. Zdarza się, że nie zdoła dojść do domu i sen dopada go tam, gdzie stał: na drodze, na zakręcie. To cud, że jeszcze nikt go nie przejechał. Rano już jest pod sklepem. Zaczepia ludzi, coś gada.
Kiedy wyszła moja książka „Ostatni wiejscy muzykanci”, po wsi poszła fama. Polazłem do sklepu na piwo i pogaduszki. Jak zwykle stały kawalerski skład przepijał to, co zarobił w tygodniu. Mówi do mnie Józek: „Czemu nie napiszesz książki o nas? Żeby się nazywała »Trzymałem węża w garści«”. A właściwie czemu nie – pomyślałem i tak się zaczęło. Niespodziewanie właśnie ta rozmowa zainspirowała mnie do pisania.
Marycha
Mieszkańcy W. generalnie byli przeciwni wejściu do Unii. Ksiądz straszył na kazaniach, na przystankach i drzewach wisiały ulotki: „Unii Nie!”, więc moja wieś nie poszła na głosowanie. Kiedy przyszły dotacje, bali się z nich korzystać, bo szeptanka mówiła: „Nie bierzcie, bo będziecie musieli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta