Jeśli politycy nie wyczuwają nastrojów, to przegrywają
Spora część społeczeństwa pewnie do dzisiaj myśli, że Solidarność wspiera PiS i wpływa na decyzje rządu. A przecież Solidarność po 1989 roku wielokrotnie stawiała się tzw. swoim rządom, bo musiała przede wszystkim dbać o interesy pracowników. Rozmowa z Piotrem Żakiem, rzecznikiem NSZZ Solidarność w latach 90.
Dlaczego Solidarność, która od siedmiu lat dobrze dogadywała się z rządem PiS, ostatnio grozi protestami i domaga się 20-proc. podwyżki dla sfery budżetowej? Skąd ta zmiana? Skończyła się miłość do PiS?
Solidarność dogadywała się z niektórymi rządami. Najtrudniej było nam się porozumieć z rządem koalicji SLD-PSL w latach 1993–1997. Wielokrotnie próbowaliśmy i nie szło się dogadać, bo nie było dobrej woli po drugiej stronie. Natomiast rolą związku zawodowego jest pilnowanie interesów pracowników. Dlatego czasami związek będzie się dogadywał z władzą, a czasami nie. Niedobrze by było, gdyby jakikolwiek związek stawał się pasem transmisyjnym dla władzy, bo to jest pewna recepta na jego śmierć.
A jednak Solidarność całą dekadę lat 90. była bardzo blisko polityków i polityki.
Wtedy nie mogło być inaczej, skoro znaczna część elity rządzącej wywodziła się z opozycji PRL-owskiej, która skupiła się w pierwszej Solidarności. W latach 90. związek nieustannie dostarczał ludzi do świata polityki. Ostatni raz na masową skalę miało to miejsce w 1997 roku. Wtedy mnóstwo ludzi odeszło ze związku do polityki.
Owszem, ludzie przechodzili od działalności związkowej do polityki, ale raczej miałam na myśli te słynne parasole, które Solidarność rozpinała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta