Tropem legendarnej karawany
Ten sam codzienny rytm, to samo jedzenie, ta sama woda, te same katusze. Mordercza podróż przez bezmiar pustyni, pradawnym transsaharyjskim szlakiem handlowym z kopalni soli w Taoudenni do mitycznego Timbuktu, przez wielu nazywana jest drogą przez piekło.
Słyszę nieraz, że dziś nie ma już nieznanego, że ryzyko nie istnieje, że wszystko można przewidzieć i skalkulować. To nieprawda. Znajdują się na świecie miejsca, których już sama nazwa wywołuje uczucie tajemniczości i fascynacji. Świat Livingstone’a czy mojego mentora Ibn Battuty, ostatniego wybitnego eksploratora arabskiego poprzedzającego wielkie podróże Europejczyków, przeszedł do historii, ale wyprawa ich śladem z pewnością przybliża do minionej epoki.
Jeszcze w początkowym okresie mojej peregrynacji mogłem wrócić po latach w to samo miejsce i było ono wciąż niezmienne. Dziś wszystko zmienia się szalenie spiesznie. Niełatwo jest podróżnikowi uśmierzyć tlącą się w zakamarkach duszy nostalgię za czymś, co w wyścigu z czasem, pod presją supertechnologicznych innowacji bezpowrotnie znika z horyzontu. Wiedziony reporterską ciekawością postanowiłem wyruszyć na mityczny transsaharyjski szlak Azalai, który niegdyś łączył Czarną Afrykę z krajami islamskiego Maghrebu, a za jego pośrednictwem i z Europą. Jeszcze na początku XIX w. zjawiskowe karawany wielbłądów wiozły na północ złoto, egzotyczne skóry, kość słoniową, pachnidła, a także niewolników. W przeciwnym kierunku – luksusowe towary, ceramikę, tkaniny oraz sól kamienną z saharyjskich kopalń. Po dzień dzisiejszy tędy są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta