W oczekiwaniu na sąd ostateczny
Koniec świata jest nieunikniony. Zapewne za 5 mld lat Słońce spuchnie do rozmiarów orbity Merkurego, zamieniając Ziemię w gorącą, pokrytą magmą skałę. Nas już wtedy nie będzie. Jaki będzie zatem nasz koniec?
Wizja końca świata napełnia nas grozą. Amerykański filozof Samuel Scheffler twierdzi wręcz, że unicestwienie ludzkości przeraża nas bardziej niż nasza własna śmierć. Wyobraźmy sobie bowiem, że wszyscy żyjący teraz ludzie dożywają naturalnego końca swych dni, ale nikt więcej się już nie rodzi. Ta perspektywa rychłego końca ludzkości wzbudza w większości z nas przerażenie. Ale dlaczego? – pyta Scheffler.
Wydaje się, że życie na pustoszejącej Ziemi w dużej mierze straciłoby swój sens. Żeby to lepiej unaocznić, zastanówmy się, jak zmieniłyby się nasze wybory życiowe na wieść o nieuchronnej zagładzie ludzkości. Niewątpliwie stracilibyśmy motywację i emocjonalne przywiązanie do kontynuowania wielu projektów, w które byliśmy dotąd zaangażowani. Nikt nie zajmowałby się już więcej badaniami medycznymi, które miałyby wykryć skuteczną metodę leczenia raka. W istocie zarzucono by zapewne wszelką pracę naukową, nie tylko w medycynie. Jakakolwiek działalność społeczna czy polityczna przestałaby mieć sens. Nikt nie projektowałby ani nie budował niczego nowego. Tymczasem nie przestajemy robić żadnej z tych rzeczy, mając w perspektywie swoją własną śmierć. Robimy to nawet wtedy, gdy efekty naszej działalności widoczne będą dopiero w przyszłości. Nieunikniona wydaje się zatem konkluzja, twierdzi Scheffler, że ważniejsze jest dla nas przetrwanie ludzkości niż...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta