Dar dla piłki i świata
Poplecznicy nazywają go odnowicielem i chyba naprawdę w to wierzą. Gianni Infantino miał naprawić Międzynarodową Federację Piłki Nożnej, której prestiż w czasach rządów jego poprzednika Seppa Blattera sięgnął dna, a okazał się kolejnym liderem, który widzi w futbolu przede wszystkim maszynkę do zarabiania pieniędzy i zaspokojenia żądzy władzy równej możnym tego świata.
Podobno nikt nie wymyślił systemu lepszego niż demokracja, ale w przypadku Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA) widzimy jej cyniczne oblicze. Głos każdej z 211 federacji znaczy tyle samo i choć w San Marino zawodowo futbol uprawia tylko trzech zawodników, to tamtejsi działacze podczas wyborów mają taką samą siłę przebicia, jak czterokrotni mistrzowie świata Niemcy, dominujący w ostatnich latach na międzynarodowej arenie Francuzi czy bogaci najlepszą ligą świata Brytyjczycy.
Korporacje oparte na pozornej władzy ludu są rzadkością, chyba że mówimy o największych organizacjach sportowego świata. Taki układ wymaga od szefa specyficznych umiejętności. Musi nieustannie kokietować tych mniejszych, dbając o ich poparcie, ale jednocześnie płaszczyć się przed bogatymi. Infantino, jako człowiek z teflonu i doświadczony dyplomata, mówiący siedmioma językami obywatel świata, sprawdził się w tej roli doskonale.
Jego przyjaciele i wrogowie przed wyborami zgadzali się w jednym: utrzyma stanowisko na kolejną kadencję, bo realna opozycja nie istnieje. Trwające od 2016 r. rządy Infantino – najpierw dokończył przerwaną kadencję Seppa Blattera, a później odsłużył teoretycznie pierwszą swoją – nie wykreowały żadnej alternatywy.
Opozycja bez głosu
Reelekcję Szwajcara potwierdził kongres w Kigali, stolicy Rwandy. Dostał kilkudziesięciosekundową owację, wstali prawie wszyscy obecni...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta