Między wizją a licytacją
Warszawską konwencją programową PiS zbliżył się do wygranej w wyborach, przynajmniej wizerunkowo. Obietnice partii rządzącej korespondowały z przekazem – myślimy o was. I zmusiły opozycję do reakcji.
Czy można wejść dwa razy do tej samej rzeki w polityce? Prawo i Sprawiedliwość próbuje. Konwencja programowa zwołana w poprzedni weekend, nazywana „ulem”, miała przypomnieć atmosferę kampanii roku 2015. Wtedy PiS zdołał się przedstawić jako partia pracująca w eksperckim trybie nad rozmaitymi rozwiązaniami korzystnymi dla obywateli. Towarzyszyło temu chwilowe wyciszenie rozmaitych agresywności politycznych. I to dało zwycięstwo wyborcze.
Zwarci i merytoryczni
Nie wiem, jak wiele osób próbowało śledzić transmitowane tylko w TVP Info przez większość poprzedniej soboty panele programowe. Chwilami były one popisem czystej propagandowej retoryki, ale czasami przypominały o już osiągniętych, realnych zmianach społecznych, a nawet kreśliły różne cele na przyszłość. Tak było na przykład z panelem kulturalnym, gdzie zapowiedziano ambitny program rewitalizacji zabytków. Został on potem dobitnie podchwycony w przemowie Jarosława Kaczyńskiego.
Tego programowego „ściubolenia” ogromna większość Polaków zapewne nie wysłuchała. Mogła jednak usłyszeć w głównych wystąpieniach, prezesa Kaczyńskiego i premiera, że priorytetem dla PiS jest gospodarka i sprawy społeczne. Naturalnie sporo w tym było mowy-trawy, jak wtedy, kiedy Morawiecki ogłosił całą Polskę „wolną strefą ekonomiczną”. Sporo też było uników. Premier ze swadą dowodził, że nie zgodzi się na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta