Pisowska obstrukcja, unijna presja
Spór o relokację imigrantów ma charakter ustrojowy, o długoterminowych konsekwencjach. Gra toczy się o to, co Unia może nam dyktować w przyszłości.
Premier Mateusz Morawiecki jechał na unijny szczyt poświęcony tematyce imigracji zalewającej od południa Europę z sugestią, że Polska może zawetować kierunek decyzji. Nie mogła. Czy to nie było mocno efekciarskim popisem? Prawda, polski rząd zablokował na Radzie Europejskiej konkluzje dotyczące polityki imigracyjnej. Ale samo rozporządzenie o relokacji zostało wcześniej przyjęte przez tzw. sektorową Radę Europejską do spraw Wymiaru Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych – większością kwalifikowaną, bo taka jest wymagana.
Tekst rozporządzenia będzie jeszcze przerabiany. Ale czekają nas uzgodnienia władz Unii z Parlamentem Europejskim, gdzie tendencje za przyjmowaniem na nasz kontynent imigrantów są silne. Może się więc okazać, że finał będzie jeszcze bardziej niestrawny dla obywateli krajów Europy Środkowej, zwłaszcza dla Polaków.
Efekciarstwo, ba, używanie przez Morawieckiego bardzo przerysowanego języka dla celów kampanijnych, to jedna sprawa. Rozkład racji – to jednak coś innego. Cała ta historia ilustruje złożoność interesów wewnątrz Unii. O możliwość odciążenia południowej Europy zabiegał między innymi prawicowy rząd włoski Giorgii Meloni, traktowany przez PiS jako ideowy pobratymca. I który próbuje zalew imigrantów zatrzymać. Ale też relokacji nie zwalcza, bo to jego wybrzeża są celem permanentnych pielgrzymek w jedną stronę....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta