Podnieść się, gdy ciało zawodzi
Tenis zawodowy robi z najlepszych milionerki i milionerów, ale każe też słono płacić za każdy sukces. Schemat: gra–kontuzja–powrót to stała część życia na kortach i obok nich. Do momentu, gdy wrócić się już nie da.
Bywało, że tenisowe powroty się udawały i do dziś są pokazywane jako dające inspirację przykłady hartu ducha i odporności. Niektóre nawet jako coś więcej: przekraczanie granic ludzkich możliwości, heroizm trudny do odnalezienia w innych sportowych opowieściach.
Koło tenisowej fortuny
Przykład ikoniczny dał Andre Agassi, który w 1997 roku był już jedną z największych sław dyscypliny, bo wygrał Wimbledon, US Open oraz Australian Open. Zaliczył też parę mocnych upadków w życiu zawodowym i osobistym – nawet brał metamfetaminę, a więc zakazany stymulant i środek odurzający. Był dla niektórych buntownikiem, który z łamania schematów i niekonwencjonalnego zachowania zrobił znak firmowy. Zbierał często cięgi od mediów nieświadomych przyczyn takiego postępowania (dopiero głośna biografia „Open” wyjaśniła wiele, w tym toksyczną relację z ojcem), więc nie wszystkich martwiło, gdy podczas turnieju w Halle (1997) znów przegrał 4:6, 4:6 w pierwszej rundzie z rodakiem Toddem Martinem.
Ta porażka, ściśle związana z kolejną kontuzją nadgarstka i sprawą rozwodową z Brooke Shields, stała się początkiem wielkiego odrodzenia tenisisty, które dziś docenia się nawet bardziej niż wtedy. Agassi przerwał starty, spadł ze szczytu na 141. miejsce rankingu ATP (nieraz pisano...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta