Rywale Red Bulla muszą zabrać się do pracy
Doświadczeni kibice F1 śledzą przebieg sezonu ze stoickim spokojem, ale tych nowych, przeważnie skuszonych efektownym, zaglądającym za kulisy serialem „Jazda o życie”, Max Verstappen i jego Red Bull zaczynają powoli irytować.
W tym roku nie ma na nich mocnych, a z annałów znikają kolejne rekordy. Ten w wykonaniu McLarena przetrwał 35 lat – w 1988 roku Ayrton Senna i Alain Prost wygrali 11 wyścigów z rzędu, a w całych mistrzostwach, liczących wówczas ledwie 16 rund, nie zwyciężyli tylko raz, na Monzy.
W tym sezonie do wakacyjnej przerwy odbyło się 12 wyścigów. Red Bull wygrał... wszystkie. W pierwszej fazie zanosiło się przynajmniej na namiastkę walki o tytuł wśród kierowców, bo zespołowy kolega Verstappena, Sergio Pérez, rozpoczął swój trzeci sezon w barwach tej ekipy z animuszem. Zwyciężył w dwóch z pierwszych czterech odsłon, w piątej – rozgrywanej wokół futbolowego stadionu Miami Dolphins – zdobył pole position, ale po 20 okrążeniach prowadzenie objął Verstappen. Triumfem na Florydzie zaczął imponujące pasmo sukcesów – od majowego wyścigu nie przegrał ani razu, a do wyrównania rekordu dziewięciu zwycięstw z rzędu brakuje mu już tylko jednego triumfu.
Z Sebastianem Vettelem, autorem poprzednich tytułów w wykonaniu Red Bulla, może się zrównać w pierwszym wyścigu po wakacjach – w ojczystej Holandii, na leżącym pośród nadmorskich wydm torze Zandvoort. Samodzielnym liderem może zostać już tydzień później, na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta