Władza niepoważnie traktuje obywateli
Referendum powinno dotyczyć ważnej kwestii, a pytanie musi być precyzyjnie sformułowane. Głosujący muszą mieć też pewność, że organ, który rozpisuje to głosowanie, liczy się z ich opinią. My takiej pewności nie mamy. Rozmowa z Prof. Antonim Kamińskim, socjologiem, badaczem instytucji polityczno-gospodarczych
Sporo było w Polsce referendów po 1989 roku i w większości notowano niską frekwencję. Dlaczego – poza referendum europejskim – nie chcieliśmy się wystarczająco licznie pofatygować do urn? Może jako społeczeństwo nie nadajemy się do demokracji bezpośredniej, referendalnej?
Było jeszcze jedno referendum o niezłej frekwencji. To, w którym zatwierdziliśmy konstytucję.
Poszło do niego niespełna 43 proc. Polaków, czyli mniejszość. Większość nie chciała się jednak wypowiedzieć, czy odpowiada im nowa konstytucja...
Akurat w tym wypadku sądzę, że chodziło o to, że straciliśmy właściwy moment konstytucyjny po 1989 roku. Już w 1992 roku zdiagnozował to profesor prawa z Uniwersytetu Yale Bruce Ackerman w książce, którą napisał po bytności w Polsce rok wcześniej. Podobnego zdania była Janina Zakrzewska, profesor prawa, sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Dziesięć lat później Wiktor Osiatyński, który odgrywał ważną rolę przy pisaniu konstytucji z 1997 roku, opublikował artykuł, w którym stwierdził, że Janina Zakrzewska była jedyną osobą zdającą sobie sprawę, jak pilną sprawą jest uchwalenie nowej konstytucji. Utrata tego momentu konstytucyjnego pozbawiła ustawę zasadniczą z 1997 roku silnej legitymacji, zatem wynik referendum odzwierciedlał nastroje społeczne. Większość...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta