Zniszczyć materię, dotrzeć do prawdy
Abstrakcja jest czasem postrzegana oraz sprowadzana przez niektórych widzów do niezrozumiałych, pozbawionych treści plam i gestów lub czystej estetyczności, czyli dekoracji bliskiej kładzionym na ścianach wzorkom. Co w istocie mieści w sobie tak pojemny formalnie i wieloznaczny termin?
Nasi współcześni albo przyszłe pokolenia – stwierdzał w sporze na temat sztuki abstrakcji w 1947 roku malarz ekspresyjnego gestu Hans Hartung – nauczą się czytać i pewnego dnia uzna się to bezpośrednie pismo za bardziej normalne niż malarstwo figuratywne, podobnie jak uważamy nasz alfabet – abstrakcyjny i nieograniczony w swoich możliwościach – za bardziej racjonalny niż figuratywne pismo Chińczyków”. Czy rzeczywiście nauczyliśmy się je odczytywać? A może posługiwanie się nowym pismem obrazkowym – emotikonami – świadczy zgoła o czym innym? Kiedy jesteśmy bombardowani wizualnym nadmiarem rzeczywistości prawdziwej i wirtualnej, to czy potrzebujemy jeszcze niewiadomej, jaką otwiera sztuka, której znaczenie dopełniamy my sami? W końcu do tego, mówiąc najprościej, sprowadza się abstrakcja.
Zacznę od anegdoty, którą wiele lat temu opowiadał Ryszard Winiarski, artysta łączący sztukę z badaniem teorii gier i przypadku, twórca czarno-białych obrazów bliskich binarnym kodom informatycznym. Podczas wernisażu jednej z jego wystaw w Holandii, podszedł do niego pewien mężczyzna. Wcześniej Winiarski nie zwrócił na niego większej uwagi, biorąc go za przypadkowego widza, zwłaszcza że przedstawiał się jako hydraulik. Ale właścicielka galerii dyskretnie poprosiła, żeby okazał mu większe zainteresowanie, bo to ich najlepszy klient. Okazało się, że mężczyzna jest właścicielem wielkiej firmy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta