Poeta Old Trafford
Zmarł Bobby Charlton, najlepszy rozgrywający w historii reprezentacji Anglii. Bez niego nie byłoby mistrzostwa świata i wielkiego Manchesteru United.
Był synem górnika z Ashington, gdzie przed wojną znajdowała się największa na świecie kopalnia węgla. Ojciec chciał, żeby starszy syn – Jackie – poszedł w jego ślady, ale kiedy chłopak zjechał pod ziemię, już następnego dnia tam nie wrócił. Powiedział, że woli zaciągnąć się do policji, niż być kretem w czarnej dziurze.
Nie zdążył. Był wyższy od kolegów, więc kiedy grał w piłkę, był najbardziej widoczny na boisku. Młodszy o dwa lata, niższy o sporo centymetrów, brat pętał się między nogami, ćwicząc umiejętności takiego panowania nad piłką, żeby ktoś go z tą piłką nie wykopał z boiska.
I, jak to w Anglii, ktoś zwrócił uwagę, że z tego Jackie’ego to może będzie prawdziwy piłkarz. Kiedy do domu Charltonów przyjechali wysłannicy Leeds United z propozycją dla Jackie’go, matka złapała się za głowę. „Chyba żeście powariowali. On nie umie grać w piłkę. Weźcie lepiej Bobby’ego”.
Cissie Charlton wiedziała, co mówi, bo była krewną słynnego napastnika Newcastle United i reprezentacji Jackie’ego Milburna, czyli wujka synów. Ale ci z Leeds wiedzieli swoje i w ten sposób starszy Charlton trafił do tego klubu. Żeby nie było złudzeń: pierwszych osiem lat spędził w drugiej drużynie lub na ławce pierwszej. „Przestrzegałam” – powiedziała matka.
Ale awans starszego brata bardzo pomógł młodszemu. Bobby był najlepszym zawodnikiem szkolnych drużyn East...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta