Reparacje od Niemiec. Może jutro się uda?
Niemieccy dziennikarze, politycy i prawnicy jak mantrę powtarzają, że kwestia jakichkolwiek odszkodowań za unicestwienie milionów Polaków oraz zniszczenie prawie 40 proc. majątku narodowego w czasie II wojny światowej jest zamknięta. Czyżby?
W październiku 1939 r., kiedy na ulicach Warszawy leżały jeszcze nieuprzątnięte ruiny zbombardowanej Warszawy, władze niemieckie przystąpiły do niszczenia i wywożenia całego dobytku kulturalnego, a właściwie tego, co z niego zostało. Wywożono nie tylko cenniejsze przedmioty z muzeów, ale zabierano też byle jakie mikroskopy z pracowni Politechniki i małe księgozbiory z seminariów Uniwersytetu.
Niemca, prof. Petersena, który był wykładowcą prehistorii na Uniwersytecie w Rostocku, zapytał Polak, zmuszony wydawać owe przedmioty, dlaczego te wszystkie rzeczy zabiera, kiedy Rzesza posiada niezliczone takie same i lepsze. „Posiada – odpowiedział tamten – ale po co mają tu zostawać, kiedy przecież w Warszawie szkół wyższych już nigdy nie będzie”.
Gdy zaś ów niemiecki profesor wyraził zdziwienie, że Polak niechętnie wydaje mu zbiory, ten mu odpowiedział: „Niech pan postawi się w naszej sytuacji i pomyśli, że to Niemcy przegrały wojnę i zwycięzcy zabierają im ich warsztaty pracy naukowej”. „To niemożliwe – odparł Niemiec – to się stać nie może”. W tych jego słowach znalazła wyraz podstawa postępowania niemieckiego: przekonanie o swej sile i wynikającej z niej bezkarności.
Tak pisał w 1945 r. jeden z najwybitniejszych polskich filozofów Władysław Tatarkiewicz.
Planowe dzieło zniszczenia
Mając to przekonanie, Niemcy niszczyli z całą bezwzględnością....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta