Niełatwo być chińskim dysydentem
Tkwią w tradycji, która nie sprzyja demokracji, są podzieleni, skłóceni i sami często skazują swe działania na brak skuteczności
Niełatwo być chińskim dysydentem
KRZYSZTOF DAREWICZ
z pekinu
Termin "chińscy dysydenci" zazwyczaj kojarzony jest z represjami, surowymi wyrokami, maltretowaniem w więzieniach, katorżniczą pracą w obozach. A także z prowadzonymi na całym świecie kampaniami na rzecz ich uwolnienia i wymuszenia na chińskich władzach respektu dla praw człowieka. Ale społeczność chińskich dysydentów boryka się również z problemami, które raczej nie trafiają na pierwsze strony gazet. Tkwiący w tradycji, która nie sprzyja demokracji, podzieleni i skłóceni, sami często skazują swe działania na brak skuteczności, a przez to stanowią jeszcze łatwiejszy cel dla władz.
Bez solidarności
Jeśli przyjrzeć się bliżej środowisku chińskich dysydentów, to najbardziej rzuca się w oczy brak zorganizowanych struktur i koordynacji działań. Nawet mimo prodemokratycznych zrywów w 1978 i 1989 roku, kiedy dysydenci mogli swobodnie spotykać się i dzielić poglądami, do zjednoczenia opozycji nie doszło. Nie powiodły się również próby stworzenia organizacji o charakterze związkowym czy politycznym. Niezależna Federacja Robotników Pekinu istniała w 1989 roku tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta