Weterani potrzebują szacunku
Nasi żołnierze zwolnieni ze służby jeszcze długo nie będą traktowani tak jak ich towarzysze broni zza oceanu.
W filmie „Snajper” Clinta Eastwooda, który opowiada historię Chrisa Kyle’a, doskonały strzelec wyborowy po powrocie z misji w Iraku zostaje zamordowany przez weterana, któremu pomaga. W obrazie tym jest scena, gdy wzdłuż trasy samochodu jadącego z trumną żołnierza gromadzą się ludzie, aby oddać mu hołd. Podobne sceny widzimy teraz w Ukrainie.
Wsparcie i szacunek dla weteranów kojarzy się z widocznym na ulicach amerykańskich miast celebrowaniem żołnierzy, co dla wielu z nas może wyglądać kiczowato. Ameryka jednak przez wiele lat konsekwentnie budowała unikalny mit weterana m.in. poprzez produkcje filmowe, ale też tworzyła solidne fundamenty instytucjonalne ich wsparcia. U nas system ten dopiero powstaje, i to w bólach. Co jakiś czas politycy przypominają sobie o weteranach, przeważnie przy okazji sytuacji kryzysowych albo oficjałek.
Przede wszystkim jednak amerykańskie prawo zupełnie inaczej niż polskie definiuje taką osobę. Status weterana w USA przysługuje każdemu żołnierzowi, który przesłużył w siłach zbrojnych USA minimum sześć miesięcy, bez względu na miejsce pełnienia służby. U nas weteranem jest tylko taka osoba, która przebywała przez określony czas na misji zagranicznej.
– W Stanach Zjednoczonych nie mamy podziału na kombatantów i weteranów misji poza granicami kraju. Dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta