W bój o pustym brzuchu
Siedzę w browarze, staję na baczność, robię zwroty, przysłuchuję się opowieściom o tych, co walczą, i czekam na przydział broni. Boję się nawet robić coś na własną rękę, bo skreślą z listy powstańców jako dezertera.
Powstanie zaczęło się, a ja byłem w domu, część mojego działonu na Mokotowie, a dowództwo na Woli.
Gdy wypełniałem czas czytaniem na leżąco, sam w przytulnym mieszkanku na zacisznym Czerniakowie, dowódca SS i policji Obersturmbannführer Geibel nie zaznał tego dnia spokoju. Niezwykły ruch w mieście postawił niemiecką policję na nogi. Od rana położenie w Warszawie według napływających meldunków było tak napięte, że Geibel osobiście o godzinie jedenastej udał się do gubernatora dystryktu warszawskiego SA Obergruppenführera Fischera, aby nakłonić go do przyjechania do dzielnicy policyjnej, gdzie miałby odpowiedniejsze warunki bezpieczeństwa. Gdy Fischer odmówił, bo nie wierzył w powstanie Polaków, Geibel posłał mu do ochrony kompanię policji.
Bez zaskoczenia
Przed godziną drugą w północnej części miasta wybuchła strzelanina z patrolem, który usiłował zatrzymać powstańczy transport broni przewożonej pośpiesznie w ostatniej chwili. Policja wsparta czołgami zorganizowała obławę i przypadkiem zaskoczyła inny oddział w czasie pobierania broni. Walka rozszerzyła się na kilka ulic i postawiła Niemców na Żoliborzu w stan zaostrzonego pogotowia. Tu i ówdzie dochodziło do starć z Niemcami, którzy zaczepiali podejrzanie wyglądających powstańców,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta