To nie jest parlament ideologicznej czystości
Przez ostatnie ćwierć wieku granice tego, co dopuszczalne w politycznym głównym nurcie Unii Europejskiej, przesunęły się mocno na prawo.
Chadecy i socjaliści, liberałowie i konserwatyści – te etykiety polityczne nie zawsze precyzyjnie określają zawartość partyjnego produktu. Szczególnie trudno porównywać ze sobą partie z różnych państw UE, a sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy te narodowe produkty tworzą grupy polityczne w Parlamencie Europejskim. Każdej z nich zależy na jak największych wpływach mierzonych liczbą członków, bo to przekłada się na stanowiska polityczne, liczbę unijnych etatów dla ich ludzi, a także pieniądze. I muszą znaleźć równowagę między dążeniem do władzy a ideologiczną czystością. Dlatego nie od razu i nie zawsze rozstają się z tymi, którzy tę czystość plamią.
Długie pożegnanie z Orbánem
Najgłośniejszym przykładem takiego trudnego rozstawania się był Fidesz. Partii Viktora Orbána od początku należała do chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Węgierski premier powoli odchodził od swoich centroprawicowych korzeni w kierunku skrajnej antyeuropejskiej prawicy. EPL nie przeszkadzało, gdy Orbán ograniczał wolność mediów, niszczył porządek konstytucyjny, wieszał na ulicach Budapesztu antyeuropejskie plakaty i regularnie oskarżał UE o całe zło. To znaczy przeszkadzało na tyle, żeby od czasu do czasu delikatnie go krytykować, ale nie na tyle, żeby się z nimi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta