Milionerzy też przylecieli
Są takie sporty, którym długo było nie po drodze z igrzyskami olimpijskimi. To były – i czasami nadal są – światy równoległe.
Dzisiaj nikt nie wyobraża sobie igrzysk olimpijskich bez gwiazd koszykówki z ligi NBA czy najlepszych tenisistów. A przecież przez wiele lat tak właśnie było. Można powiedzieć, że niektóre sporty rozwijały się niezależnie od ruchu olimpijskiego, a najlepsi nie mieli szans na olimpijskie medale. Było tak, jeśli w grę wchodziły wielkie pieniądze, a te zarabiało się gdzie indziej niż na olimpijskich stadionach. Najlepszych koszykarzy można było oglądać na parkietach ligi zawodowej NBA, a wyjątkowych tenisistów podczas turniejów Wielkiego Szlema.
Baron Pierre de Coubertin wymyślił sobie piękną, romantyczną walkę amatorów o sławę i chwałę – pieniądze nie mogły antycznego świata, ożywionego po kilku tysiącach lat, zbrukać. Miało być tak, jak proponowali przedstawiciele angielskich klas wyższych: trenujemy dla własnego rozwoju, w ramach zasad fair play. Na początku reguł przestrzegano tak ściśle, że Jim Thorpe stracił zdobyte w 1912 roku olimpijskie medale za to, że kilka lat wcześniej dostał niewielkie sumy za grę w baseball. Tylko że na treningi dla samej przyjemności mógłby pozwolić sobie bogaty młodzieniec. Biedniejsi, jeśli chcieli się poświęcić uprawianiu jakiejś dyscypliny, musieli zarabiać pieniądze.
Może koniec końców tak, jak postanowił Pierre de Coubertin, byłoby uczciwiej i piękniej? Może, gdyby sport...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta